Byłem na pierwszym seansie "Pearl Harbor" w kinie "Wisła". To arcydzieło kina wojennego. Już same sceny przygotowań Japończyków do nalotu Robią duże wrażenie. Ta perfekcja planowania! Muzyka jest bardzo ilustrująca, wyraża każdy moment w filmie. Tak na marginesie to Hans Zimmer to mój drugi ulubiony kompozytor (pierwszym jest John Williams). Sceny batalistyczne ogląda się tak, jakby się miało odlecieć w fotelu za tymi samolotami. Element zaskoczenia pokazany jest perfekcyjnie, a ujęcia z bombami ze spóźnionym zapłonem, wręcz powodują, że chcemy jak najszybciej wybiec z sali projekcyjnej. Na szczęście nie musiałem tego robić, gdyż wybuch mnie nie dosięgnął.