Film jak film. Jednym się spodoba, innym nie. Mi się nie podobał bo jakiś taki schizofreniczny ten dramatyzm i napompowany jak Arnold za młodu. Ale ostatnie zdanie opisu do filmu to chyba ktoś niepełnosprytny pisał... "Film opowiada o zderzeniu dwóch kultur: europejskiej i azjatyckiej"... Że jak? To już śmielej można mówić o zderzeniu kultur jak amerykański śmigłowiec po zestrzeleniu spadł na chatkę Wietkongu... Choć w tym przypadku nie o europejską kulturę idzie. Zresztą spadanie z nieba na chatki wcale nie jest kulturalne...