Jeden z "kanonicznych" obrazów psychiki szaleńca w kinie i zarazem jeszcze jeden dowód wszechstronności Williama Wylera. "Kolekcjoner" to - przynajmniej z "wierzchu" - jeszcze jedna historia seryjnego mordercy, przedstawiona jednak z nieco odmiennej perspektywy. Główny bohater znacząco odbiega od powszechnego wyobrażenia maniakalnego prześladowcy: jest skromny, dobrze wychowany, do swej ofiary odnosi się zarówno z uwielbieniem, jak i szacunkiem. Wiadomo jednocześnie, ze jego obsesja ma charakter wysoce patologiczny, choć dla niego samego wydaje się być czymś najnormalniejszym na świecie. Skomplikowana, niejednowymiarowa postać, którą uwiarygadnia kapitalny Terence Stamp. Partnerująca mu Samantha Eggar również przekonująco wypada w roli przymusowego gościa. Suspens, inteligentnie poprowadzona intryga, nastrój - to największe atuty tej produkcji. A rozgrywająca się pod koniec scena w strugach deszczu to prawdziwy majstersztyk.
Mogło być gorzej, to fakt, ale znam wiele filmów z podobnego rocznika, które zestarzały się lepiej.