Saba mówi w którymś momencie, że ojciec z wujkiem przysiegali na Koran, że nie zrobią jej krzywdy. A jednak skłamali. Czyli bardziej liczyli się z opinią sąsiadów, niż Boga.
Z tego dokumentu można wnioskować, że tam wszystko jest poniżej sąsiadów, presji społeczeństwa. Religia, prawo... Przykład z fałszywą przysięgą na Koran, czy to, że teoretycznie prawo działa po stronie ofiary. Wypowiadający się w dokumencie policjanci, jak i adwokat głównej bohaterki popierali ją, chcieli ukarania winnych, ale co z tego, gdy interesy w społeczności (jak to powiedział bodajże najstarszy szwagier "a co jak będziemy potrzebować pomocy sąsiadów? albo oni naszej? lepiej żyć w pokoju"; czy ojciec był jedynym żywicielem rodziny, dlatego lepiej go nie zamykać), dziwna hierarchia (w końcu starszyzna "tylko doradza", ale tak czy inaczej trzeba ich słuchać) i pojęcie "honoru" (nie ma co, człowiek honoru, co chciał zamordować własną córkę) biorą górę nad wszystkim, dlatego dopóki nie zmieni się tam myślenie ludzi, żadne przepisy, sąd, czy religia nie przyniosą pozytywnej zmiany. Tragiczny jest ten dokument i pakistańska rzeczywistość kobiet.