To on, według mnie, był najtragiczniejszą postacią z całego filmu, bo nie miał wpływu na swój los, a mimo to spotkała go najwyższa kara. Ubolewałam nad nim bardziej niż nad Karin.
Nikt nie ma "wpływu na swój los" - w sensie, że może zdecydować, co mu się przytrafi następnego dnia. Można co najwyżej coś planować i próbować to zrealizować. Czasem wyjdzie, a czasem nie. A czasem walnie cię meteoryt, bo jedni mają więcej szczęścia, inni mniej. Życie to ciąg przypadków.